Wyobrażam sobie świat, którego ciemności rozświetlane są jedynie sporadycznie. Paleta barw ogranicza się do różnych odcieni czerwieni…
Wszelkie odgłosy są słabe i przytłumione. Z biegiem czasu można nauczyć się je odróżniać i docenić ich różnorodność. Szumy, uderzenia, trzeszczenia, a nawet wybrzmiewająca jakby w oddali mowa, śpiew…
Siła ciążenia działa w inny sposób. Ruchy są powolne, płynne i pewnym sensie majestatyczne…
Krocząc spokojnieprzez ten Wyobrażony Krajobraz oswajamy się z nim, dostrzegamy różne jego aspekty, doceniamy nowe szczegóły. Patrzymy na te same rzeczy z różnych stron, widząc zawsze co innego. (Ten sam mechanizm został zastosowany w przebiegu harmonicznym utworu).
Błogi świat nie trwa wiecznie. Mimo naszego przyzwyczajenia przychodzi moment, w którym dociera do nas brutalna realność. Iluzja bezpieczeństwa zostaje zdarta, a z naszych snów o Wyobrażonym Krajobrazie, zostaje tylko krajobraz. W tym momencie kończy się nasza podróż, a zaczyna kolejna.